niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 7




- Ej ty szwagier! – zawołałam waląc do drzwi . Wolałam nie otwierać drzwi nie swojego pokoju bez znacznego uprzedzenia. Burzliwe wydarzenia dzisiejszego dnia mnie tego nauczyły.
Drzwi się otwarł ,a raczej otworzył je Maciej. Spojrzałam na niego na chwile zapominając o tym , co miałam powiedzieć , ba na moment zapomniałam nawet jak mam na imię.
- Je.. jest Kuba ? – spytałam cicho. Zaskoczony otworzył szerzej drzwi i gestem dłoni zaprosił mnie do środka.
 No to weszłam.
W pokoju panował chaos  ,a całości dopełniała obecność wszystkich kadrowiczów z wyjątkiem Kamila, który zapewne szlajał się gdzieś z moją siostrą.
- Czy ty mnie nazwałaś szwagrem ? – powiedział rozbawiony  Kuba.
- Nie łap mnie za słówka. – wystawiłam mu język.
- Po prostu wole zostać uprzedzony  zawczasu, a nie po fakcie dowiedzieć się o potajemnym ślubie. – żartował w najlepsze dalej.
Podeszłam i walnęłam go łeb.
- Jeszcze słowo i .. – zaczęłam grozić mu .
- Tak, tak nie odezwiesz się do mnie. Słyszałem już to dzisiaj . – mrugnął do mnie  i znów się zaśmiał.
- Ja tu przynoszę ci takie nowiny ,a ty ze mnie drwisz? – powiedziałam udając żal.
- Jakie nowiny ? –wtrącił się do rozmowy lekko podirytowany Maciek.
Zamilkłam. 
 Stał za mną. Niemal czułam jego oddech na  sobie. Mimo to wzięłam się w garść i kontynuowałam.
- Podobno jakiś Włoch został kontuzjowany i nie będzie mógł wystąpić jako przedskoczek.- zaczęłam opowiadać patrząc na Kubę. – No i Kruczek dostał propozycję wystawienia dodatkowego przedskoczka oprócz Krzysztofa i Stefana.
Kuba patrzył na mnie uważnie. Był zamyślony, jak nigdy . Jego mózg nagle zaczął działać w zwolnionym tempie ,czy co ?
- I tu pojawiasz się ty i twoje zadanie!—krzyknęłam oświecając go .
Zobaczyłam ,jak jego twarz stosunkowo się zmienia. Oczy zaczynają lśnić ,a na twarzy pojawia się dziki uśmiech. Teraz zrozumiałam,  że tak właśnie wygląda człowiek , który robi to ,co kocha. Miałam nadziej ,że też kiedyś poczuje to ,co teraz przeżywał Kuba.
-Jesteś wspaniała! – wrzasnął i wręcz rzucił się na mnie. Zdezorientowana nie zdążyłam zareagować. Straciłam równowagę i wpadłam wprost na Maćka, który na szczęście miał tyle refleksu ,że przytrzymał nas ,a raczej mnie przed nie przyjemnym upadkiem .
-Kuba puść mnie ! – wrzasnęłam  zdegustowana zaistniałą sytuacją.  Kuba odsunął się ode mnie, a w tym samym czasie Maciek pomógł mi odzyskać „pion”.
Skinęłam mu głową w podzięce .
- Masz iść do trenera ,jeśli się zgadzasz oczywiście. – tym razem to ja mrugnęłam do niego i wyszłam .
**
Widziałam, jak z niewyobrażalną siłą wybija się z progu, jak zmieni się w ptaka i frunie wysoko nad skocznią. Ściskałam kciuki nie przejmując się tym , czy ktoś to widzi ,czy nie. Po pierwszej serii zajmował dobrą pozycję do ataku ,jak skomentował jego ojciec. Był 12. Miał szanse na wskoczenie do 10 albo nawet wyżej.  Potrzebny był tylko albo aż jeden naprawdę dobry skok.
Zobaczyłam czerwona linię oznaczającą punkt konstrukcyjny ,do którego niebezpiecznie zaczął się zbliżać i ścisnęłam kciuki mocniej. Było już za późno. Wylądował trochę wcześniej niż by wypadało , niż od niego wymagano ,a przede wszystkim  niż tego oczekiwał. Wykonał wściekły gest rękami, jakby chciał ukarać powietrze za zbyt wczesne lądowanie.  Odpiął narty i odszedł. Jak na razie był 6 , dobra lokata , którą pragnął zapewne uzyskać znikła .  Czasem tak bywa ,że niespodziewanie powiew wiatru zmienia całe nasze plany , cały pomysł na życie.  Maćka życie ten skok nie zmieni , ale na pewno też nie ułatwi.
Wstałam i już chciałam pójść w jego stronę , kiedy odezwała się pani Kot .
- Teraz lepiej go zostawić .
Spojrzałam na nią zdziwiona . Skąd wiedziała ,gdzie chcę iść ?
-Ale ja… -zaczęłam próbując się wytłumaczyć.
- Daj mu trochę czasu na to ,żeby ochłonął , jeśli nie chce kolejnej kłótni. – poradziła uśmiechając się do mnie krzepiąco.
- To prawda . – poparła ją Ewa.
Otwarłam buzie ,żeby coś powiedzieć , po czym zamknęłam ją i usiadłam z powrotem.  Raz w życiu chciałam być bezinteresownie miła ,ale nie to nie.
**
Szaleństwo nawet mi się udzieliło. Ściskałam Ewę i śmiałam się radośnie. Kamil wygrał. Pierwszy raz w życiu byłam z niego dumna. Nie chodziło tylko o to ,że go znałam. Poczułam się dumną Polką. Ta świadomość , że skoro jemu się udało to dlaczego nie mnie. Trzeba przyznać dodawało to skrzydeł. Najwidoczniej nie tylko ja to przeżywałam , tysiące kibiców wykrzykiwało jego imię , śpiewało fragmenty hymnu , wylewało łzy szczęścia. Kamil stał się bohaterem tej małej społeczności , która zapewne miała swój fundament w Polsce przed telewizorami , komputerami czy radiem.  Poczułam więź z tymi ludźmi , sama nie rozumiałam dlaczego i jakim cudem , ale byłam pewna ,że czułam to samo ,co oni.  Magiczne Val di fiemme rzuciło na mnie jakiś czar! Innego wytłumaczenia nie było!

**
Krótkie bo uświadomiłam sobie ,że zostało mi tylko 11 stron tego opowiadania na Wordzie. Później koniec... albo część druga . Na razie sądzę ,że koniec bo nie mam głębszego pomysłu na kontynuacje ;p
Za szybko dodaje ,ale nie mogłam się powstrzymać xD
Liczę na Wasze opinie.

3 komentarze:

  1. awwww ;* super. kocham to opowiadanie. z niecierpliwością czekam na następny ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj coś Ci troszkę krótkie opowiadanie wyszło, ale nie będę narzekać. Ważne, że raczyłaś wrzucić! To doceniam i muszę powiedzieć, że mi się jednak rozdział bardzo spodobał! Początek wprost powodował u mnie salwę śmiechu, bardzo lubię relacje Kuba Kot z bohaterką. Szkoda, że Maciejos w tym rozdziale był nieco małomówny.

    Oj dziękuję także, za przypomnienie mi MŚ, nie dość, że przypomniało mi on on mojej wierze, kiedy wszyscy skreślali Małysza to jeszcze przypomniałaś mi jak czułam się dumna i szczęśliwa ze zwycięstwa Kamila. Dzięki!

    Życzę wenki i dziękuję pięknie za komentarz w moim opowiadaniu!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ambicja Maćka znowu dała o sobie znać, ale to paradoksalnie w nim lubię, nie zadowalają go jakieś półśrodki, walczy o najwyższe cele :) No i to zwycięstwo Kamila - coś pięknego :D

    http://na-pare-chwil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń