Muzyka
Konkurs drużynowy. Ostatnia medalowa szansa. Ostatnie
nadzieje. Przecież kiedyś musiały się skończyć te Mistrzostwa. Prawda? No więc
jeszcze dziś i jutro ‘Adios’. Jest 14 wiec
za 24 godziny dokładnie mam autobus ,a później samolot do domu. Wracam
sama bo Ewa i Kamil jadą jeszcze na romantyczną wycieczkę ,a chłopaki mają
jakieś zobowiązania wobec dziennikarzy.
Tak już bywa, że skoro istnieje początek to pojawia się
też koniec. To żelazna zasada. Nikt nie ma takiej mocy ,aby ją złamać. Już
prawie pogodziłam się z moim powrotem do rzeczywistości. Prawie.
-Nie myśl
tyle !- zawołał Kuba podchodząc do mnie . Przyjrzałam mu się. Był w o wiele
lepszym humorze . Uśmiechał się , jego
oczy błyszczały. Muszę przyznać ,że z optymizmem było mu do twarzy.
- Czasem
muszę. – odparłam . – A ty nie motywujesz braciszka?
- Maciek
polazł już na górę.- powiedział Kuba i
westchnął. Nagle poczułam ,że naprawdę mam wielką magiczną moc. Bez
jakiegokolwiek wysiłku potrafię wyssać z ludzi chęć do życia i dobry nastrój!
- Chciałbyś
tam być , prawda?- spytałam poważnie przyglądając się mu.
Odwrócił
wzrok.
- Musiałbym
być głupkiem, żeby nie chcieć. – powiedział, a na jego czole pojawiła się
delikatna zmarszczka . Był zamyślony.
- Tak mi się
wydaje ,że po prostu musisz iść swoją drogą. Nie każdy zawodnik musi zdobywać
szczyty w wieku 20 lat. Jestem pewna ,że twój czas dopiero przyjdzie. Musisz
tylko uwierzyć. – powiedziałam zgodnie z własnym sumieniem.
Wierzyłam we
własne słowa. Chciałam ,aby on też
uwierzył.
- Dzięki . –
odparł krótko i odszedł.
Nigdy nie
dowiedziałam się ,dlaczego zostawił mnie wtedy samą. Nigdy nie przyznał się
,czy uznał moje słowa ,jako litość czy po prostu się wzruszył. Może wątpił w
moją szczerość albo wcale nie były potrzebne mu zapewnienia amatorki. Nigdy się
tego nie dowiedziałam , ale tez nigdy nie pytałam.
**
Krzyczałam. No dobra, powinnam napisać to inaczej. Ja i
tysiące rozhisteryzowanych osób darliśmy się razem w niebo głosy. Medal !
Zdobyliśmy medal ! Byłam pewna ,że jutro z mojego gardła nie wydobędzie się
nawet słowo. Ale to nie było teraz ważne. Nawet nie wiedziałam ,kiedy tak
bardzo wkręciłam się w te całe kibicowanie. Stało się i tyle. Klęłam , kiedy
ktoś z ‘nie naszych’ skoczył dalej i wydzierałam się jak głupia ,kiedy chłopaki
frunęli w ramiona swoich marzeń. Dziś
tego pięknego wieczoru wszyscy byliśmy złączeni . Ta włoska ziemia była nasza
,a żadne marzenie nie mogło być przekreślone czy uznane za niemożliwe. To była magia. Jakby definicja granicy
przeterminowała się . Byliśmy dziką hołotą największych szczęściarzy na
świecie . Chwila grozy niech zostanie wymazana. Pomyłka sędziów , żal , smutek
to wszystko odfrunęło ,jakby nigdy się
nie pojawiło. Pozostało tylko szaleństwo .
Wstałam. Moje miejsce było z nimi. Ten dzień miał być naszym wspólnym ,ostatnim dniem z brązowym medalem w tle.
Wstałam. Moje miejsce było z nimi. Ten dzień miał być naszym wspólnym ,ostatnim dniem z brązowym medalem w tle.
**
Pierwszego
zobaczyłam Kamila . Właśnie kończył ściskać Ewę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął
się. No tak, właśnie tak wyglądał szaleniec.
Rzuciłam mu się w objęcia , nie myśląc ,czy wszyscy się gapią. Nie
kontrolowałam się. To była chwila , nasza narodowa chwila euforii. Jakby te
wszystkie lata , kiedy musieliśmy obejść się smakiem, wypłynęły teraz. Nie
musiałam być wielkim kibicem ,żeby to poczuć.
-Udusisz
mnie! – zawołał śmiejąc się Kamil.
Puściłam go
nie przestając się śmiać. Nie zdążyłam
mu nic odpowiedzieć bo Ewa rzuciła się na mnie . Do końca nie wiedziałam ,czy
chce ,żebym z nią tańczyła skakała czy
Bóg wie ,co jeszcze . Była w większym transie niż ja !
Puściła mnie
dopiero ,kiedy potrzebowała chwili na odsapnięcie. Nareszcie miałam chwile ,aby
rozejrzeć się po twarzach pozostałych.
Dawid udzielał wywiadu. Piotrek rozmawiał
przez telefon gestykulując przy tym, jakby chciał odlecieć, a Maciek … No właśnie Maciek.
Stał oparty o
barierkę i patrzył się na mnie lekko się uśmiechając. Koło niego stał Kuba i
ich rodzice, ale on zdawał się nie zwracać na nich uwagę. Był tak bardzo skoncentrowany i z porównaniem
do pozostałych opanowany.
Pokręciłam
głową zdegustowana. Pokazałam mu ,ze ma się uśmiechnąć. Wzruszył ramionami i
podniósł prowokacyjnie lewą brew. Nie
wiem , czy miał ,aż taką intuicję czy świadomie wiedział ,że tak na mnie
działa. Rozejrzałam się dookoła. Nagle moje spojrzenie spotkało się ze
spojrzeniem jakiegoś dziennikarza. Przestraszyłam się . Jego spojrzenie
powędrowało w stronę , w którą wcześniej patrzyłam. Patrzył to na mnie to na Macieja
. Wreszcie spojrzał na mnie i uśmiechnął się . Odwrócił się i poszedł.
Spojrzałam
znów na Maćka. Jemu też ulżyło.
Teraz już czekał
tylko na mój ruch. Prowokował . Cokolwiek bym wymyśliła w tym momencie
,zgodziłby się bez wahania, widziałam to w jego czarnych jak noc oczach.
Pokręciłam
głową z własnej głupoty ,a później pobiegłam do niego .
Na moje
szczęście lub nieszczęście nawet pan Kot odsunął się na bok widząc ,że biegnę w
ich stron. Musiałam mieć bardzo zdesperowany wyraz twarzy.
Chyba trochę
za bardzo dałam się ponieść emocjom.
Rzuciłam się wręcz na Maćka ,całkowicie pozbawiając go tchu. Usłyszałam tylko
jego śmiech . Czułam się jak we śnie.
Nie .
To bardziej
przypominało tanią telenowele. Albo raczej jej zakończenie. Po niej powinny nastąpić napisy końcowe i
napis ‘żyli długo i szczęśliwie’. Nic
takiego się nie wydarzyło ,ale i tak było idealnie. Chciałam wtulić się
w Maćka ,jak mocno się dało.
I pewnie
nigdy bym go nie puściła ,gdyby nie… dosadne chrząknięcie jego matki . Nie żeby
mnie nie zirytowała tym gestem…
Odsunęłam się
od Maćka i spojrzałam na nią. Nie miałam pojęcia, co było na tyle ważne ,żeby
trzeba było nam przerywać.
- Maciej
chyba musi iść z reszta kadry bo niedługo ceremonia dekoracyjna. – odpowiedziała
poważnym tonem mierząc mnie wzrokiem. Chyba naprawdę zalazłam jej za skórę, jej
niechęć do mojej osoby nawet ślepy by dostrzegł. Analizując całą naszą historię…
No tak chyba zasługiwałam nawet na tak chłodne przywitanie.
- Mamo ,
przecież jeszcze jest czas.- żachnął się Maciek. Po czym spojrzał na mnie – Chodź na
chwile .
No to poszłam
za nim. Miałam jakiś inny wybór?
** Muzyka
Nie wiem , kiedy wylądowaliśmy w tej szatni. Całowaliśmy się tak namiętnie ,że
już nie wiedziałam nic. Czułam tylko jego silne dłonie zaciśnięte na moich
biodrach i usta ,które tańczyły wraz z
moimi w dzikim tańcu. Adrenalina, strach, euforia, ,gaszona w zarodku
namiętność , samotność i niezrozumienie , to wszystko eksplodowało. Daliśmy
upust tysiącom uczuć , które przez ostatnie dni przewijały się przez nasze serca. Nie potrzebne nam były słowa.
Nasze ciała znajdujące się tak blisko siebie przekazywały wszystko.
Przydusiłam go do ściany . Miałam ochotę zapomnieć o
wszystkim , po prostu być tu i teraz sam
na sam z jego ustami. Przywarł do mnie jeszcze bardziej. Dusiłam się . Chciałam
być z Maćkiem jak najbliżej już na zawsze, a z drugiej strony chciałam wymazać
go z pamięci i zrobić wszystko ,aby nigdy nie doszło do naszego spotkania.
Nagle drzwi się otwarły, a my z wyrazami twarzy podobnymi do
narkomanów, którym ktoś odebrał towar ,oderwaliśmy
się od siebie.
- Chyba pomyliłem szatnie. – powiedział jakiś nie znany mi
skoczek. Jego oczy były tak wielkie ,że byłam pewna ,że zaraz wybuchną.
Zażenowany sytuacją uciekł w popłochu.
Spojrzeliśmy na siebie. Zaśmiałam się. On śmiał się już po
chwili wraz z ze mną.
-Podejrzewam ,że nie chcesz kontynuować ?- powiedział
rozbawiony Maciek. Był odrobinę
zirytowany. Próbował to bezskutecznie ukryć.
Przewróciłam oczami.
- Kocham cię
,wiesz? Nawet ,kiedy bez przerwy przewracasz oczami i się ze mną kłócisz.
-wypalił niespodziewanie nie odwracając ode mnie wzroku.
Znieruchomiałam
. Poczułam tysiące uczuć na raz. Byłam szczęśliwa, załamana, wściekła,
przestraszona. Nienawidziłam i kochałam jednocześnie. Nigdy wcześniej nie
słyszałam tego z ust chłopaka, aż do teraz.
Podniosłam
głowę i spojrzałam na niego. Łzy w moich
oczach pojawiły się zaraz po tym ,jak nasze spojrzenia się spotkały.
Te piękne
ciemne oczy były tak zdeterminowana , tak bardzo wierzył w te słowa. Kochał
mnie ,nie miałam wątpliwości. Ani jednej pieprzonej obawy ,co do jego uczuć...
- Po co to
powiedziałeś? - powiedziałam do niego oskarżycielskim tonem. - Musiałeś
wszystko zepsuć? Musiałeś?!
Wydzierałam się
na niego ,choć do końca nie rozumiałam dlaczego. Chyba tylko w taki sposób
umiałam poradzić sobie , z czymś ,co od początku mnie przerastało.
- A dlaczego
miałem kłamać?- spytał nie rozumiejąc mojego zachowania. Jego twarz napięła
się, powieki mrugały szybciej niż normalnie. Cierpiał.
Delikatnie
dotknął mojego policzka i otarł pierwsze łzy ,które wypłynęły z moich oczu.
Znów to robił.
Upajał mnie swoim spojrzeniem , dotykiem , odrywał od nie uniknionej
rzeczywistości . Musiałam zadać mu jeszcze jeden ostateczny cios.
- Bo ja cię nie
kocham.- powiedziałam roztrzęsiona. Odwróciłam się i odeszłam. Nie próbował
mnie zatrzymać.
Gdyby mnie znał wiedziałby ,że wiele by wtedy
wskórał...
“Serce nerwowe jest twoim sercem
nadszarpniętym i pustym
bo to prawdziwy pech gdy nikt nie rozumie twojej miłości.”
To był długi dzień.
Zmęczenie dawało o sobie znać. Była 1 może 2 w nocy. Wolałam nie patrzeć na
zegarek. Wtedy nie obyłoby się bez
liczenia godzin , które dzieliły mnie do wyjazdu.
O niczym innym
nie marzyłam tak bardzo, jak o śnie ,który uwolni mnie od trudnej rzeczywistości. Mimo to ,za nic w świecie nie byłam w stanie
choć na moment zmrużyć oczy. Zbyt dobrze wiedziałam ,że poranek miał być
szczególnie emocjonalny, miał coś zakończyć , miał zmienić mnie po raz kolejny.
Każda zmiana była moją piętą achillesową!
- Nie śpisz
?-spytała zaspana Ewa .
-Nie.
–odparłam zrezygnowana.-I chyba nie ma szans ,żeby to się zmieniło.
- Wszystko
się ułoży . To ,że Mistrzostwa Świata się kończą nie oznacza ,że inne rzeczy
też. – wyszeptała moja siostra. Wiedziałam ,że próbuje mnie pocieszyć , skłonić
do pozytywnego myślenia i takie tam. Prawda była jednak zupełnie inna niż jej
gadanie .
-Jasne, ułoży
się .– skomentowałam beznamiętnie. Ta krótka historia miała się zakończyć ,a
życie trwać dalej. Poczułam uścisk w żołądku.
- Wiesz, co przemyślałam
to. Chyba jednak cieszę się ,że to właśnie Maciek. – powiedziała niespodziewanie Ewa.
- Dlaczego?
–spytałam .
- Jesteście
identyczni. Tak samo uparci, ambitni . Izolujecie się w swoim własnym świecie,
nie akceptując kompromisów. Jesteście po prostu tymi przysłowiowymi połówkami
jabłka. – wyjaśniła .
Nie byłam w
stanie już powiedzieć nic więcej. Zatonęłam w swoich myślach ponownie. Ewa
musiała to zauważyć bo już po chwili słyszałam jej miarowy oddech. Usnęła .
Mimo wszystko byłam jej wdzięczna za tą rozmowę. Jej zdanie zawsze było dla
mnie bardzo ważne i żadna kłótnia nie była w stanie tego zmienić!
„Dobranoc, moja miłości, każda godzino w każdym dniu
dobranoc na zawsze, wszystkiemu co jest czyste i niewinne, co jest w twoim sercu...”
dobranoc na zawsze, wszystkiemu co jest czyste i niewinne, co jest w twoim sercu...”
** Muzyka
Kiedy żegnałam się z nimi wszystkimi nie mogłam powstrzymać tych żałosnych łez.
Pojawiły się wbrew mojej woli , sprawiały ,że stawałam się co raz bardziej
słaba. Każdą komórką mojego ciała czuła ,że to koniec .
-Szwagierka ,
przestań się mazać! – rozkazał Kuba siląc się na uśmiech , kiedy ściskałam go
na pożegnanie. Mimowolnie zaśmiałam się.
Uwielbiałam go za to, że potrafił mnie rozśmieszyć. Był cudownym chłopakiem , który zasługiwał na
szczęście .
- Na pewno
nie długo znów się spotkamy więc po co te łzawe pożegnania?-dodał . Jego wzrok
mówił ,że naprawdę w to wierzy.
Spojrzałam na
niego ostatni raz i kontynuowałam ‘wielką uroczystość pożegnalną’ z resztą.
Ściskałam
wiele rąk , słyszałam ciepłe słowa , chwile ciągły się ,a mój strach zwiększał.
Na deser
zostawiłam sobie dwóch młodych mężczyzn , którzy powinni dostać nagrodę za największe
mieszanie w moim życiu.
Kamil i
Maciek. Wiedziałam, że z Kamilem będę
jeszcze nie raz witać się i żegnać. Od paru lat był częścią mojej rodziny ,czy
tego chciałam czy nie, czy akceptowałam otaczającą mnie rzeczywistość czy też
udawałam ślepą. Kamil sprawiał ,że moja ukochana siostra była szczęśliwa, nie
krzywdził jej pozwalał jej rozwijać się , nie zamykał w domu . Był oparciem ,
na które zasługiwała. Zadziwiające ,że dopiero tu , tysiące kilometrów od domu
to zrozumiałam. Moje ciągłe sceny
oddalały mnie od Ewy. Zabijały naszą więź , która była niezbędna w moim życiu.
Kamil był niezwykły , dopiero tu w Val di fiemme , kiedy przezwyciężał własne
słabości , dostrzegłam prawdę.
Uśmiechnęłam
się do niego . Odwzajemnił uśmiech. Podałam mu rękę. Chwycił ją.
To nie był zwykły gest pożegnalny. To był wyraz pokoju między nami,
akceptacji, a może nawet początku przyjaźni.
Nie wiem ,czy to przez
podpuchnięte od płaczu oczy ,ale dostrzegłam w nim zalążki starszego brata
,którego nigdy nie miałam . Tylko czas
miał zdecydować , jak ułożą się nasze relacje.
Nagle
dostrzegłam nadjeżdżający autobus.
To właśnie on
miał wykraść mnie z tej pięknej krainy baśni i banalnej sielanki. Odruchowo pochwyciłam torbę i przepuściłam
wszystkich ludzi , którzy zaczęli ustawiać się w kolejkę do autokaru.
Nie miałam
wiele czasu . 3 może 5 minut ,a tyle słów krążyło w moich myślach , tyle uczuć
, tyle nie możliwych do spełnienia obietnic. Czas nie był moim sprzymierzeńcem.
Nie miałam pojęcia ,jak powinnam
pożegnać się z Maćkiem.
Kiedy kolejka
zaczęła się zmniejszać spanikowałam. Spojrzałam na niego przerażona. Miałam ochotę błagać go o zwrot
swojego serca. Na szczęście powstrzymałam się w ostatniej chwili. Zdałam sobie
sprawę ,że to z góry nie możliwe.
Patrzył na
mnie . Po prostu patrzył . Jego twarz była spięta ,skupiona ,a pięści
zaciśnięte.
Byłam pewna
,że żadne słowo nie odda teraz naszych uczuć. Nie potrzebowaliśmy ich . Kiedy
wypuścił głośno powietrze i na moment
zamknął oczy, byłam już pewna ,że czuł to ,co ja. Rozumiał. Zdawał sobie sprawę ,że to koniec.
Moja paskudna
słabość do łez ponownie się uruchomiła.
Nie powstrzymywałam ich. Chciałam ,żeby właśnie przez te małe krople łez
, które zalewały mi całą twarz ,dostrzegł
,że to nie była gra.
Nogi same
prowadziły mnie w stronę niewielkich stopni autokaru i byłam im za to wdzięczna
bo nie wiem czy sama dałabym radę to zrobić.
Zanim
zamknęłam za sobą drzwi pozwoliłam sobie na ostatnią słabość, na która oboje
zasługiwaliśmy. Tak przynajmniej sądziłam wtedy. Wychyliłam się z autobusu .
- Nawet jeśli
też cię kocham, to w tym momencie niczego to nie zmienia. I wiesz o tym
doskonale. – powiedziałam łamiącym się głosem.
Kiedy zobaczyłam ,że Maciek niebezpiecznie drgnął ,a w oczach pojawiła
się desperacka nadzieja , resztkami sił zatrzasnęłam za sobą drzwi autokaru .
Pokazałam kierowcy bilet i usiadłam na pierwszym lepszym fotelu.
Autobus
ruszył . Odjeżdżałam . Nie miałam odwagi
spojrzeć przez okno. Wystarczało mi ,że przed oczami ciągle miałam hipnotyzujące
oczy Maćka, które zbyt wiele razy zraniłam.
** Muzyka
Do dziś pamiętam ten ból ,jaki poczułam ,kiedy autobus
minął tabliczkę z napisem „Val di Fiemme”.
Niemal wyłam z bólu . Nie potrafiłabym wytłumaczyć komuś ,dlaczego nie
walczyłam o tą miłość, dlaczego pozwoliłam się jej utopić w moich łzach, w
naszych łzach… Na szczęście nikt mnie do tego nie zmuszał. Ewa nigdy nie pytała
, Kamil też milczał jak zaklęty. Byłam im za to wdzięczna.
Parę miesięcy później , kiedy Ewa pomagała mi w pakowaniu
,tuż przed wyjazdem na studia do Warszawy,
oznajmiła tylko, coś co do teraz huczy mi w głowie. Powiedziała, że
Maciek wrzeszczał i biegł za autobusem tak długo ,aż Kuba do niego podbiegł i go zatrzymał. Znienawidziłam
się wtedy do reszty i pewnie ,gdybym mogła cofnąć czas… Ale nie było to możliwe
i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.
Przez parę
następnych nocy śniła mi się ta scena , miałam ochotę rzucić wszystko i uciec
do zimowej stolicy polskich Tatr . Nie zrobiłam tego. Nie jestem pewna ,czy
wygrałam tą walkę czy przegrałam . Jedno jest pewne , miłość mimo ,że pojawia
się nie zapowiedziana , nie zawsze jest skazana na happy end, czasem ,aby
docenić siłę uczucia trzeba raz w życiu zaznać gorycz nieszczęśliwej
miłości. Ja i Maciek byliśmy dwoma
planetami ,które nie powinny się spotkać, nasza miłość skazana była na cierpienie,
tęsknotę , porzucenie marzeń przez jedno z nas. Osobno mogliśmy mieć wszystko ,
razem mieliśmy tylko… siebie. ..
Nie oceniajcie mnie. Mieliśmy wybór i dokonaliśmy go. Mimo ,że
Maciek był bliżej zmiany decyzji . Nie zawsze, kiedy pojawia się miłość jesteś
zmuszony rzucić wszystko i gnać przed siebie
w stronę wyidealizowanego zachodu słońca . Pamiętajcie ,że życie to nie bajka.
Książę na białym rumaku to mit ,a na
księżniczkę się nie nadaje, nie lubię gorsetów.
Dziś jestem szczęśliwa. Spełniam marzenia. Studiuje i
pracuje jako stażystka w małej redakcji dziennikarskiej. Maciek też ma się
dobrze, wczoraj zdobył pierwsze zwycięstwo w PŚ w swojej karierze . To właśnie Val di fiemme wydobyło z nas tą
siłę potrzebną aby łamać kolejne mury.
A miłość? Może to
nie był jej czas, może nie byliśmy na nią gotowi. Gdzieś w głębi pozostaje nadzieja
, że jeszcze kiedyś…
Było, minęło.
Było, więc minęło.
W nieodwracalnej zawsze kolejności,
bo taka jest reguła tej przegranej gry.
Wniosek banalny, nie wart już pisania,
gdyby nie fakt bezsporny,
fakt na wieki wieków,
na cały kosmos, jaki jest i będzie,
że coś naprawdę było,
póki nie minęło,
nawet to,
że dziś jadłeś kluski ze skwarkami.
Było, więc minęło.
W nieodwracalnej zawsze kolejności,
bo taka jest reguła tej przegranej gry.
Wniosek banalny, nie wart już pisania,
gdyby nie fakt bezsporny,
fakt na wieki wieków,
na cały kosmos, jaki jest i będzie,
że coś naprawdę było,
póki nie minęło,
nawet to,
że dziś jadłeś kluski ze skwarkami.
(„Metafizyka” Wisława Szymborska)
Koniec…
**
Skończyłam. Miały być dwa, ale wyszedł jeden. Powinnam
przeprosić?
Ostatnio pisałam mniej niż dawniej, wiecie dlaczego? Bo
chciałam na siłę zmieniać tą historię, rozszerzać ją, a przecież ona od
początku miała właśnie takie zakończenie. Blokowałam się ,a ja nie mogę
dopuścić do tego ,żebym przestała pisać! To mój tlen.
Prawdopodobnie nie zostawiam na długo Olkę i Maćka ,ale na
tym blogu, w tej części, wśród włoskiego krajobrazu to już koniec .
Jak tylko wymyślę nowy adres, zarys i zdecyduję się na
100 % ,że wchodzę w to ,dodam link na tego bloga.
Dziękuję za to ,że byliście i komentowaliście. Mam
nadzieję ,że to nie nasze pożegnanie!
Teraz możecie już wylać swoje wszystkie żale!;p
Ale przyznajcie szczerze, wierzyliście w happy end dla
nich , w tym momencie , napisany przeze mnie ?
Teraz poznaliście mnie już bardziej i następnym razem
będziecie ostrożniejsi ;)
Opowiadanie pisałam od 28.02.2013 r. do 18.04.2013 r.
Czas już się przeprowadzać. Żegnaj magiczne Val di fiemme!
Wasza Dori
No cóż domyślam się,że wiele osób właśnie cię znienawidziło. Też byłam trochę zaskoczona, że to już koniec. Na happy end to nawet nie liczyłam, ale za to biegnij już pisać drugą część! xD Ostatnie rozdziały trudno jest komentować, ale powiem ci, że mam ochotę strzelić Olkę tak porządnie w głowę ;D Biedny Maciek....(wcale go nie faworyzuje, on po prostu u ciebie ciągle ma pod górkę xD). Cieszy mnie pożegnanie Olki z Kamilem, dla nich to było szczęśliwe zakończenie, przynajmniej dla nich.
OdpowiedzUsuńOczywiście Szymborska na końcu wymiata xD
P.S.Masz góra tydzień na napisanie pierwszej notki do drugiej części! xD
skoczne-lato.blogspot.com
Tak się zastanawiam ,czy to już była groźba xD
UsuńSzymborska była niezbędnym wykończeniem !;D
Cos czuje ,że Olce dziś się oberwie ... -,-
Dobrze ,że potrafi chociaż szybko biegac ;p
Każde uczucie wobec mnie i tej historii bedzie dobre oprócz zawodu ;p Z nienawiści w pewien sposób bede sie cieszyć xD
Tylko nie wiem dlaczego za nic nie mogę zmienić tej niebieskiej czcionki na czarną ! -,-
Ja nigdy nie liczę na happy end, bo tak nauczyło mnie życie, chociaż wiadomo, że w tych historiach blogowych zdecydowana część opowiadań kończy się: i żyli długo i szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc cieszę się, że tak to się skończyło, że nie robiłaś niczego na siłę, że zakończyłaś tak, jak zakończyłaś i nie uległaś jakiejś dzikiej presji ze strony czytelników.
Ale oczywiście czekam na coś nowego i mam nadzieję, że wrócisz szybko z nową siłą! :))))
Pozdrawiam gorąco i powodzenia :)
Mimo wszystko oni znali się parę dni , troche głupi by było jakby nagle właśnie te słynne :żyli dlugo i szczesliwie ;p To nie realne! Przynajmniej jak dla mnie. Zresztą jestem zwolenniczką małej dramaturgi ;)
UsuńDzięki za opinie ;)
Najważniejsze to być asertywnym !
Uwierz, że w niejednej historii wystarczy jedno spojrzenie, żeby żyli długo i szczęśliwie :D Też lubię dramaturgię, dlatego na przekór całej reszcie podoba mi się to, co zrobiłaś z tą historią :D
UsuńUff, jak dobrze wrócić z pracy! Po ciężkim dniu i wziąć się za komentowanie!
OdpowiedzUsuńWiesz co mam tylko żal do Oli, że okłamała Maćka. Czyli co, wcześniej nic nie czuła, świetnie się bawiła, był taką przyjemną odskocznią, a potem w tym autobusie zdała sobie sprawę, że jednka kocha, ale zbyt duża rozłąka, zbyt dużo emocji i nie przychylnych paru osób ich związkowi przekreśliło to wszystko?
Ech i jeszcze raz ech ;)
Najbardziej mi szkoda Maćka naprawdę, aczkolwiek doskonale czułam jego emocje, a wiesz dlaczego?
Historia, którą opisałaś przywróciła mi wspomnienia. Alice nawet wie, bo kiedyś wrzuciła piosenkę, która przypomina to zdarzenie. Ty z kolei przypomniałaś to zdarzenie w odwróconej roli.
Wiem jak się poczuł Maciek, wiesz czemu?
Bo ten komu zniszczono uczucia, zabawiono się nimi jest człowiekiem później wyplutym, praktycznie nie mającym już żadnych odczuć, szczególnie jeśli chodzi o miłość.
Uwielbiam Szymborską i kłaniam Ci się nisko, że wykorzystałaś ją w swoim opowiadaniu.
Pomimo nacisku sporych czytelników byś nie kończyła i oczywiście pociągła dalej historie, tak jak Alice cieszę się, że zrobiłaś coś po swojemu.
Kocham to opowiadanie i będę czasami do niego powracać, natomiast z niecierpliwością wyczekuję twojego nowego opowiadania <3
I naprawdę sądziłaś, że Cię zjadę? Nie dopatrzyłam się żadnych błędów, ani nie jestem zła.
Czuję się poniekąd dumna, że mogłam śledzić losy tych zwariowanych bohaterów!
Dziękuję! <3
To ja dziękuję za szczere i długie komentarze !;)
UsuńNa tyle na ile rozumiem Olkę to ona już od jakiegoś czasu kochała Maćka tylko nie była gotowa na tą miłość ,młoda głupia itp. Jedynym kłamstwem jest to ,że wtedy powiedziała Maćkowi ,ze go nie kocha ;p Wiem , pogmatwane ,jak ona sama xD
Życie to nie same happy endy ! Niestety ;p
Pozdrawiam ;)
Mogę coś powiedzieć? Tak cholernie tak bardzo ich nie rozumiem, przecież nic nie stało im na drodze. Nic.
OdpowiedzUsuńJuż koniec? Nie mogę uwierzyć w to, że nie ma happy-endu ;/
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję że Olka i Maciek będą żyć ze sobą do końca życia, ale szanuję twoją decyzję. Wierzę w to, że nowy bloog będzie tak samo dobry jak ten :)
Dziękuje ci za te historie, i czekam na kolejną, tym razem z happy-endem :)
Dziękujemy Ci za to opowiadanie! Niezwykłe. Tak mogę podsumować to, że mnie tak do niego przyciągnęłaś. Uwielbiam Cię za to :-)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie spoko, że nie było happy endu. Sama zabieram się za takie opowiadanie, ale nie o skoczkach.
Liczę, że powiadomisz tu o nowym blogu. Tymczasem życzę cierpliwości w pisaniu, udoskonalania umiejętności literackich oraz jeszcze raz dziękuję i przesyłam gorące pozdrowienia!
Powodzenia przy nowym opowiadaniu ;-)
No i nie wiem co powiedziec ... z jednej strony czuje niedosyt, ale jak juz mowilas zycie to nie happy endy, to wiem napewno. Cudne opowiadanie, pozdrawiam i mam nadzieje że bede miala okazje sokmentowac jeszcze jedne Twoj blog :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec. To opowiadanie było naprawdę świetne. Pewnie jak większość liczyłam na happy end, ale z drugiej strony skoro masz w planach napisanie drugiej części to taka dramaturgia jest jak najbardziej na miejscu. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejną część albo nowe opowiadanie ( im więcej Maćka tym lepiej :) )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czy to będzie normalne jeżeli powiem, że się popłakałam ?! Dziękuję ci z całego serca za ten blog bo historia Oli i Maćka jest mi bardzo bliska.. Odnalazłam w niej swoją podobną, a z drugiej strony zupełnie inną historię.. Moja życiowa droga również zakończyła się porażką, i tak samo jak w przypadku Olki z mojej winy. Czekam na coś nowego, na nutkę świerzości której potrzeba. Pisz kochana coś nowego. Pozdrawiam po raz ostatni na tyn blogu.. :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://just-give-me-a-reason.blog.pl/ zapraszam!
OdpowiedzUsuńNo cóż kobieta zmienną jest:) Biedny Maciuś:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rodziały i dzięki za to że przedstawiłaś Kota jako takiego innego niż wszyscy na, których trafiłam do tej pory, nie zrobiłaś z niego takie niedostępnego, nadąsanego chłopaczka:) Lecę czytać drogą część i zapraszam do mnie:
stochispolka.blog.pl i orlykruczka.blog..pl
Pozdrawiam fanka;)