Siedzieli na ławce. Parku obok nie było.
Mieli siebie i to im wystarczyło.
Nieśmiało wtuleni w siebie ,jakby bali się przestać kontrolować się i
jednocześnie nie byli w stanie odsunąć się od siebie nawet o milimetr. Mieli 14 może 15 lat. W każdym bądź razie
byli zbyt młodzi. Każdy jeden ,by ci tak powiedział! Pewnie sami zainteresowani
słyszeli to nie jednokrotnie. Mimo to ,że byli tylko parą gówniarzy , którzy
nie mają pojęcia o życiu, świecie ,a o miłości nie powinni nawet wypowiadać się
publicznie, hipnotyzowali swoją prawdziwością. Kiedy patrzyło się na nich nie
miało się najmniejszych wątpliwości. To było to. Trafione trochę zbyt
wcześnie ,ale za to z jaką dokładnością!
Miłość. Czyste ,niewinne uczucie . Z daleka było czuć jej opary .Wolałam zatkać
usta, na wypadek ,gdyby to było zaraźliwe. Rumieńce na ich twarzach , ciągłe
uśmiechy i ta naiwna szczerość. To była taka miłość , jak w „Romeo i Julia”
. Z tą różnicą ,że ci mieli szanse na
pozytywne zakończenie. Mieli wszystko we własnych rękach . Mogli sterować swoim szczęściem. Nie wiem , co robiło ze mną
te podejrzane Val di fiemme ,ale zaciekawili mnie nie mniej niż szekspirowska historia. Jakbym dopiero teraz
zauważała ,że takie rzeczy naprawdę się dzieją , że to nie tylko fikcja
napisana przez bajkopisarzy i rozchwianych emocjonalnie ,pijanych pisarzy.
Miłość istniała. Schody rozpoczynały się dopiero ,gdy sen mieszał się z
rzeczywistością . Kiedy musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, kiedy
miłość stawała do walki przeciw naszym poglądom , marzeniom i zwykłej
codzienności. Wtedy wszystko się komplikowało. Stawało się bardziej realne. To
nie była już mrzonka o niezniszczalnym uczuciu ,które pokona wszystkie
problemy. Jestem pewna ,że te dzieciaki na ławce koło parkingu też to
przeżywały. Kiedy wracali każde do swojego domu musieli wrócić do własnego
świata i pytanie brzmiało ,ile muszą poświęcać każdym spotkaniem, każdą chwilą
spędzoną razem. Przecież w tym momencie mogli by uczyć się do klasówki , pisać
książkę , uprawiać sport. Mogli by sięgać wyżyn ,a postawili wszystko na te
niepewne uczucie…Zazdrościłam im tego. Nauczyli się tego ,choć byli ode mnie
młodsi o parę ładnych lat.
- Już są.-usłyszałam za sobą lekko zdenerwowany maciejowy głos.
Oprzytomniałam. Odwróciłam się w jego stronę. I kiwnęłam głową . Wyszedł
z balkonu. Ruszyłam za nim. Zanim przekroczyłam próg restauracji skierowałam
swój wzrok jeszcze raz na ławkę. Pusto. Odeszli.
**
Ludzie to gatunek
,który ciągle ,czegoś potrzebuje. Jesteśmy mistrzami gnębienia wszystkich ,którzy w choć najmniejszym
stopniu mogą przydać nam się w osiągnięciu celu. Po trupach do celu.
Wykorzystujemy i jesteśmy wykorzystywani. Brutalna rzeczywistość, nasza
rzeczywistość.
Naprawdę nie lubię
być osobą wykorzystywaną ,a taką się stałam dziś. Przynajmniej mam takie
wrażenie. Maciek potrzebował mnie do obrony, nie chciał być jedyną osobą na
celowniku .Czasy pokoju to jedna wielka ściema ! Tyle niebezpiecznych zdarzeń
czeka na nas w każdym momencie naszego życia , tyle osób próbuje znaleźć nasz
czuły punkt . Wszystko po to ,aby dojść do jakiegoś swojego małego ,niby
banalnego celu. Jesteśmy egoistami! Nie ma ,co zaprzeczać , to prawda i nikt mi
nie wmówi ,że nie. A wracając do sprawy Maćka , zapewne na jego miejscu
zrobiłabym to samo ,ale to ,że naraził mnie na to ŚWIADOMIE było naprawdę
podłym zachowaniem . Bezczelny typek z tego rozkapryszonego orzełka….
Siedząc naprzeciwko
jego rodziców miałam ochotę najpierw nawrzucać ich najmłodszemu synowi ,a
później wyparować. To była najbardziej chora sytuacja w moim życiu. Naprawdę
nie rozumiem ,dlaczego jego rodzicom tak bardzo zależało na tym ,abyśmy zjedli
z nimi obiad. Przesadnie przejęli się nowinką ,że ich mały Maciuś ma dziewczynę
,że zapomnieli o tym ,że jest spora różnica między ‘chodzeniem’ a małżeństwem!
Naprawdę bałam się ,że przy najbliższej okazji Pani Kot lub Pan Kot wcisną mi
obrączkę na palce i wywiozą do jednej z tych góralskich chatek w Zakopanem.
Wiedziałam ,że to była moja wybujała wyobraźnia ,ale wolałam nie pozostawiać
rąk na stole ,w ich pobliżu, kiedy nie było to konieczne.
-Masz jakieś plany na przyszłość, Olu?- spytała mama Maćka przyglądając
mi się uważnie.
-Planuję uciec z tego obiadu jak najszybciej się da! – pomyślałam. Znalazłam
w sobie jednak tyle wewnętrznej siły ,że odpowiedziałam:
- Chcę skończyć liceum , zdać maturę ,a później pomyśleć o jakiś
studiach.
- Studia? A gdzie ? –dopytywał pan Kot.
- Kraków? Warszawa? Katowice? Nie mam pojęcia ,jak na razie. Nie
zdecydowałam nawet ,co chciałabym studiować.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Polecam Kraków ,ze względu na twojego wspaniałego chłopaka. –
wyszczerzył się do mnie Maciek. Przewróciłam oczami, zanim udało mi się to opanować.
-Oj, kochanie to mój wybór ,a nie twój. –powiedziałam przesłodzonym
tonem.
Maciej pokiwał głową rozbawiony.
-Małżeństwo na odległość to nie najlepszy pomysł.-odparł udając poważny
ton.
Zakrztusiłam się własną śliną ,kiedy dotarły do moich uszów jego słowa.
Żarty żartami ,ale to już była przesada!
- Co ty bredzisz?!-podniosłam lekko głos nie kontrolując własnego
podenerwowania. Sam wyraz na ‘ś’
wywoływał u mnie palpitacje serca!
- Wczoraj nie myśleliśmy nawet ,żeby być parą ,a dziś popatrz świata
poza sobą nie widzimy! Kto wie ,co stanie się jutro.-grał dalej Maciek.
Obłąkany aktorzyna! Ale ok. Skoro chce ,to nie ma sprawy. Wchodzę do
gry.
- Ale ja cię uprzedzam, że mój ojciec cię zabije ,jeśli wkopiesz mnie w
dzieciaka przed tym ,aż ukończę szkołę. –uprzedziłam głosem niewiniątka. –Więc
noc poślubną sobie odpuśćmy.
Nie zwracałam już zupełnie uwagi na reakcje jego rodziców, którzy
przysłuchiwali się naszej wymianie zdań. Miałam ciekawsze ,rzeczy do roboty.
Uwielbiałam sprawiać ,że takie maleńkie ogniki w jego oczach płonęły .
Stawialiśmy sobie wyzwania, które kochaliśmy oboje.
- Zobaczysz jeszcze zmieni zdanie. Niech tylko z nim porozmawiam, wkupię
się w jego łaski i zanim się obejrzysz ,a będzie nas błagać o takie słodkie
,małe kociątka. – zaśmiał się . Byłam silniejsza. Udało mi się zachować cienie
powagi.
- Maciek ,co ty bredzisz?! Jakie dzieci ?!- zawołała zszokowana pani
Kot.
Spojrzałam na nią. Była blada . Nie wiem ,czy z zaskoczenia czy ze
zdenerwowania. Chyba byliśmy zbyt
dobrymi aktorami…
- Mamo, przecież to nie teraz. Kiedyś trzeba w końcu na ten temat
porozmawiać ,a że nadarzyła się okazja, to korzystamy.- wytłumaczył spokojnie
brunet.
- Jesteście najdziwniejszą parą jaką kiedykolwiek widziałem.- wyrzucił
zszokowany pan Kot.
W końcu jakiś komplement! Pan Kot zawsze wydawał się być równym gościem
,ale w końcu udało mu się to udowodnić.
-Zgadzam się z panem w zupełności.-powiedziałam posyłając mu serdeczny
uśmiech.
Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia. To była krótka chwila. Taka mieszanka
zniesmaczenia, zaskoczenia i kompletnego nie zrozumienia. Jakie to słodkie! Tym jednym spojrzeniem dał
mi do zrozumienia ,że jego syn umawia się z wariatką. Jestem pewna ,że ta
chwila pozostanie w mojej pamięci na zawsze.
- Maciek ty powinieneś teraz zając się karierą sportową ,a nie
zakładaniem rodziny.- brnęła dalej pani Kot .
Przez chwile było mi jej nawet żal ,że tak łatwo nam uwierzyła, ale
tylko przez chwile…
- W dodatku Ole znasz zbyt krótko ,żeby stwierdzić ,że to odpowiednia
kandydatka na żonę.-dodała na zakończenie swojego małego wywody.
Tak. Właśnie po usłyszeniu tego jednego zdania przestałam jej współczuć.
- Przepraszam za nie miły ton ,ale ma mi pani coś konkretnego do
zarzucenia? –spytałam próbując opanować rosnącą irytację.- Nie bardzo rozumiem
jakie jest pani wyobrażenie na temat idealnej kandydatki na żonę dla pani syna.
Spoważniała jeszcze bardziej. Spojrzała na mnie surowo.
Byłam twarda. I żadne chrząkanie Maćka nie było w stanie mnie
rozproszyć.
- Nasz Maciek nie potrzebuje przelotnego romansu , którym jeszcze moment
i zaczną interesować się media. Ja doskonale widzę , kto w tym związku angażuje
się bardziej i tą osobą ,przykro mi, ale nie jesteś ty. – wytłumaczyła dosadnie
kobieta.
Zamrugałam kilkakrotnie zaskoczona jej odpowiedzią. Nie potrafiłam
wykrztusić ani jednego słowa.
-Mamo!- zawołał z lekką pretensją w głosie Maciek.
- Zadała mi pytanie ,a ja odpowiedziałam jej zgodnie ze swoim
przekonaniem . To wszystko . –odparła w stronę swojego syna pani Kot.- Jedźcie
lepiej bo wam wystygnie jedzenie.
Nie odezwałam się już. Nie było najmniejszej potrzeby. Wiedziałam już
jaką mają o mnie opinię . Nie było potrzeby się oszukiwać . Spaghetti na moim
talerzu sprawiało ,że bałam się ,że ten obiad nigdy się nie zakończy. Istna
syzyfowa praca na talerzu.
Po 15 minutach ,kiedy nasze talerze były już puste odezwał się Maciek:
- Teraz pozwólcie ,ale zabiorę moją księżniczkę ciętego języka na
randkę.-powiedział w stronę rodziców ,po czym zwrócił się do mnie-O ile
zechcesz.
Kiedy spojrzałam w jego oczy dostrzegłam niepewność. Naprawdę sądził ,że
słowa jego matki sprawią, że ucieknę z krzykiem? Wiem, że to byłoby kuszące
,ale bez przesady.
Pożegnaliśmy się i z nie ukrywaną ulgą wyszliśmy z restauracji.
**
Szliśmy chodnikiem. Żadne z nas nie poruszało tematu pod tytułem ‘jak
bardzo jego matka mnie nie lubi’.
Ciszę przerwał dopiero po paru ładnych minutach Maciek:
- Jest coś ,co chciałaś zawsze zrobić ,a czego nie zrobiłaś dotąd?
- Jak byłam mała chciałam rządzić światem. Żałuję ,że nic z tego nie
wyszło, ale muszę ci powiedzieć ,że byłam blisko!- powiedziałam bez
zastanowienia.
Choć teraz , po przeanalizowaniu tej sytuacji ,stwierdzam ,że mogłam
poświęcić się przez chwilę i przez moment zastanowić się. No ,ale cóż. Błędy
młodości i te sprawy. To nie moja wina!
- Nie jestem złotą rybką. Nie załatwię ci tego w 5 minut.-odparł lekko
zdziwiony moją odpowiedzią.
- Kiedyś chciałam też niespodziewani zepchnąć Kamila ze
skoczni.-przyznałam tonem niewiniątka.
Brunet spojrzał na mnie próbując odszyfrować czy to był żart ,czy mówię
poważnie. Kiedy doszedł do wniosku ,że to byłą prawda ,zdołał wykrztusić
jedynie:
- Boże! Z kim ja się zadaję!
-No co! Ty lepiej ciesz się ,że masz brata ,jak na razie tylko dla
siebie. Prędzej ,czy później zjawi się jakaś pożal się Boże „Ta jedyna” i BUM
,będziesz go widział jedynie w święta i na zjazdach samobójców takich ,jak te
tutaj. – wyrzuciłam z siebie.
To było chyba najbardziej szczere zdanie ,które wypowiedziałam
dzisiejszego dnia. Moja wychowawczyni z podstawówki byłaby dumna. Zawsze
powtarzała moim rodzicom na wywiadówkach ,że „Aleksandra ciągle kłamie. Jeszcze
trochę i żadne dziecko nie będzie chciało się z nią przyjaźnić bo ona ciągle
kłamie.” Chyba byłam trudnym dzieckiem ,czy coś w tym stylu.
- Udam ,że nie słyszałem ,jak mnie nazwałaś .- pokiwał głową z
dezaprobatą.- Co do mojego brata, to wierz mi ,wolałbym ,żeby Kuba znalazł
sobie ‘tą jedyną’ ,jak najszybciej.
-Czemu?- spytałam nie rozumiejąc go kompletnie.
- Bo przynajmniej nie gapiłby się maślanymi oczami na ciebie.-powiedział
dosadnie i pociągnął mnie w nieznanym kierunku ,zanim zdążyłam zareagować.
**
Widok był imponujący. Księżyc i dwie latarki oświetlały nam drogę.
Ten krajobraz za bardzo mnie urzekł ,żebym była w stanie cokolwiek powiedzieć
,a co dopiero zaprotestować .Podążałam za nim jak cień. Jak wielki cień z rozdziawioną
buzią z zachwytu.
Szliśmy co raz wyżej wąskimi schodami. Jeszcze nigdy nie byłam w takim
miejscu. Nie czułam strachu. Ewentualnie adrenalinę ,która nakazywała mi iść
dalej. Więc szłam.
Maciek zatrzymał się nagle i spojrzał na mnie .
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział dumny z siebie.
Nie tego się spodziewałam. Chciałam iść na górę, a nie stać w połowie!
- Dlaczego tu ?-spytałam zawiedziona.
Zaśmiał się słysząc mój ton.
-Do góry nie ma nawet belek ,więc to bez sensu. Z resztą tu będzie nam
wygodniej.- stwierdził i ostrożnie postawił stopę kawałek dalej.
-Gdzie ty leziesz? -spytałam
zaskoczona.
Nie odpowiedział. Zamiast tego podał mi rękę i wprowadził ‘na swój
teren’.
Poczułam się panem świata. Chyba jednak był złotą rybką. Kiedy pomógł mi
usiąść na tym zimnym śniegu poczułam jakąś nie znaną siłę ,która płynęła z tego
miejsca.
Chyba zaczynałam rozumieć ten cały fenomen. Tą wolność płynąca z tej
skoczni i delikatny wiatr uderzający w twarz ,sprawiał ,że chciałam tu zostać
na zawsze. Kiedy siedzieliśmy tak na progu tej magicznej skoczni ,poczułam ,że
tak właśnie musi smakować szczęście.
**
-Wiesz, co mój drogi Macieju ? – zaczęłam udając powagę .-Przy odrobinie
alkoholu, pięknym krajobrazie i z ciągle rosnącą adrenaliną stajesz się znośny
,a twoje towarzystwo może nawet sprawiać przyjemność!
Zaśmiał się .
- Z twoich ust brzmi to ,jak wyznanie miłości ,Aleksandro –powiedział
już nie kryjąc rozbawienia.
Skrzywiłam się na dźwięk swojego imienia. Że też rodzice musieli mieć
takie durne pomysły i nadać mi tak paskudne imię…
- Ola jestem !Ewentualnie Olka .-żachnęłam się .
- O co ,tak właściwie chodziło z tym całym Szymonem ?– wypalił nagle
Maciek.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jeśli cię to tak interesuje , to Szymon to mój były.- powiedziałam
zgodnie z prawdą.
- Rozumiem. – odparł zamyślony. – Wielka szkolna miłość?
Zaśmiałam się chłodno.
- Raczej wielka szkolna pomyłka.
- Jestem ciekawy ,jak za parę lat będziesz wspominać mnie.
-Ciebie?-zamyśliłam się na moment sącząc trunek. – Wielka skoczna
pomyłka ?
Zaśmiałam się sama z własnego żartu. Mój towarzysz nie podzielał mojego
poczucia humoru. Nie miałam pojęcia dlaczego.
- Dziękuję za podsumowanie.-powiedział nadąsany.
- Ej no! Przecież to tylko żarty!- próbowałam go udobruchać.
- W takim razie przestań bo ,jak widać nie znam się na takich żartach.
Obrażony kociak. Tylko to było mi potrzebne…
- Jutro konkurs ,a w niedziele wracamy. Nie mam najmniejszej potrzeby
,żeby komplikować sobie życie ,niepotrzebnymi wyznaniami.- powiedziałam
poważnie.
Już się nie odezwał. Byłam niemal pewna ,że przyznał mi rację. Może odrobinę mniej przekonany o tym niż ja
,ale przyznał rację.
Jednak zrozumiałam ,że czuje to samo dopiero ,kiedy przysunął się bliżej
i zanurzył swoje usta w moich. Ten pocałunek był zupełnie inny od pozostałych.
Był pełen desperacji , strachu i … trudnej do wyjaśnienia świadomości. Oboje
wiedzieliśmy ,ze rzeczywistość była niebezpiecznie blisko . Można by spytać
dlaczego ryzykowaliśmy . Z jakiego powodu zgadzaliśmy się dobrowolnie brnąc w
cierpienie. Odpowiedz stałą się zbyt banalna ,żeby się fatygować …
**
Ulice Val di fiemme
były nie naturalnie zatłoczone ,jak na
11.30 w nocy. Ci ludzie chyba nigdy nie spali . Wszędzie było ich pełno.
Trzymałam Macieja za tą cholerną rękę i byłam szczęśliwa. Nie potrafiłam tego
wytłumaczyć , nie chciałam znać odpowiedzi , bałam zadać się jakieś pytanie.
Najważniejsze było to ,że zdawałam sobie sprawę ,że nasz mały test sprawiał ,że
chcieliśmy ,aby dzień się nigdy nie kończył. Jutro były zawody ,a Maciek był
już wystarczająco spóźniony, więc nie pozostało nam nic innego , jak powrót.
Wtedy ich
dostrzegłam. Tak samo szczęśliwych jak wcześniej , tak samo wpatrzonych w
siebie , objętych , po prostu zakochanych. Byli jakieś 50 metrów ode mnie , od
nas. Przechodzili przez pasy. Szukałam podobieństw między nami. Może podobnych
wyrazów twarzy ,w podobny sposób splecionych dłoni…
Spojrzałam na Maćka. Uśmiechnął się do siebie ,czując moje spojrzenie na
jego twarzy . Zaśmiałam kręcąc głową. Słowa były nie potrzebne.
Nagle usłyszałam huk. Przerażający pisk opon sprawił ,że moje serce przyspieszyło ze
strachu. Krzyknęłam. Ludzie biegli w ich stronę . Chaos. Przyspieszyłam ,
wymijając zszokowanego bruneta. Słyszałam rozemocjonowane głosy ludzi ,którzy
dotarli do nich pierwsi.
Odeszli. Tym razem na zawsze . Odeszli razem. Miłość też zabrali ze sobą
bo nie czułam już jej oparów. Byli zbyt wyjątkowi ,zbyt nie realni dla tego
świata…
**
Troche przysiedziałam przy tym rozdziale i nawet mi się podoba . Nie
jest idealny bo moment na skoczni powinnam bardziej opisać ,ale mi się już po
prostu nie chciało!xD
Chce dowiedzieć się ,ile osób w ogóle to czyta ,więc jeśli możecie
napiszcie w komentarzu cokolwiek ,nawet jedno słowo (choć wolałabym dłuższe
,szczere opinie;p). W ten sposób będę wiedziała ,na czym tak naprawdę stoję;p
Mam jeszcze dwa nie dokończone rozdziały i koniec. Chyba ,że wymyśle ,jakiś
wątek jeszcze;p
Pozdrawiam!
PS. Mam nadzieję ,że choć odrobinę udało mi się zagrać na waszych emocjach. Taki był mój cel przynajmniej ;p
PS. Mam nadzieję ,że choć odrobinę udało mi się zagrać na waszych emocjach. Taki był mój cel przynajmniej ;p
Powiem to co mi pewna dziewczyna na blogu!
OdpowiedzUsuńO boże, boziu, bożenko!!!!!! <3 <3
Już ci zaćwierkałam, że za ścieżkę to Cię uwielbiam! U mnie połowa partów będzie przeplatana Sheeranem ^^
Podzielę ten rozdział na 3 części!
I część: próbowałam się wczytać, piosenka cudna, czytam pierwszy raz opis - NIC, nie idę dalej, tylko wracam, czytam drugi raz - dalej nic.
Myślę sobie wtf ze mną? oO
Czytam trzeci raz- dupa i nic. Najwyżej jak będę mieć paskudny humor, wrócę i być może poczuję część I. Wybaczysz mi?
II część:
Kolacja z teściami. Rewelacja, tak kij z teściową, rozmowa między młodymi należała do najlepszych! Uwielbiam ich docinki i naprawdę czy tego chcą czy nie, na przekór sobie i wszystkim - oni pasują do siebie! Randka no cud, miód i malina :)
Część III: zakończenie, mało na zawał nie padłam, bo w pierwszej chwili myślałam, że to Maciek ma wypadek, ale nie. Uff. Zdecydowanie na końcu zagrałaś mi końcówką i jeszcze przecudowną piosenką, którą kocham nad życie obok Give me love!
Przecudowny rozdział ogółem mówiąc! Błędów nie dostrzegłam (o ile je robisz, bo ich nie dostrzegłam ^^>. Aż się boję czekać na ciąg dalszy z racji tego, że uwielbiam to opowiadanie <3
Z weną kochana!
Dziękuję za opinię! ;)
UsuńMoże faktycznie nie wyszła najlepiej 'ta pierwsza czesc'. Po prostu ta para miała coś uzmysłowić Olce, może troche pokazać jej spojrzenie na 'miłość'. Coś tam się w niej zmieniło od czasu kiedy poznała Maciejosława , tylko pytanie ,czy to wystarczy ;p
Nie mam czego wybaczać,raczej dziękować za to ,że potrafisz mnie krytykować. Jak inaczej mam się rozwijać? Krytyka jest potrzebna! Oby częściej;p
Pozdrawiam !;)
Kobieto, mam nadzieję że nie uśmierciłaś tych o których myślę O.o
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny, i trochę mi smutno że to jeden z ostatnich rozdziałów na tym blogu :(
Pomysł na tego bloga miałaś cudowny i nie chcę żebyś to kończyła, ale czekam na kolejny rozdział, i mam nadzieję że uśmierciłaś jakiś nie ważnych dla mnie ludzi :*
To dzięki tobie, zaczęłam pisać swojego bloga. Za co ci bardzo dziękuje :) Wierzę w to że kiedyś będę pisała tak samo jak ty.
Weny życzę :**
Nie uśmierciłam Macieja i Olki ,jeśli o to ci chodzi xD To by było zbyt łatwe xD Choć kuszące ;p
UsuńMoże w trakcie sezonu zimowego albo w trakcie igrzysk też coś wymyśle z innymi bohaterami i bede pisać. Któż to wie ;p
Czuję się tak jakbym cię nawróciła!xD Do pisania ale zawsze;) Ja cię namawiałam ale to ty zdecydowałaś się na to ;p Ja mam nadzieję ,że będziesz pisać 100 razy lepiej bo w moim pisaniu jest jeszcze wiele do ulepszania!;p
Pozdrawiam!
Za dużo by pisać... Powiem tylko, że jesteś NIESAMOWITA! Każde słowo, które napiszesz nie jest przypadkowe, jest powiązane z innym i dzięki temu tworzy przepiękną i magiczną całość! Uwielbiam Twojego bloga, więc proszę cię, NIE KOŃCZ! Pisz jak najwięcej, bo twoje teksty stały się częścią mnie i mojego życia. Dziękuję :**
OdpowiedzUsuńObrosnę w piórka przez ciebie!xD
UsuńAle mimo to dziękuję za komplementy i w ogóle za to ,że przeczytałaś te opowiadanie ;)
Mogę obiecać ci jedno, nigdy nie skończę z pisaniem ! xD Nie to opowiadanie to inne ;)
Pozdrawiam! I na prawdę nie ma za co ;p
Czy oni umarli ? Ci co widziała na ławce ? Uwielbiam ten blog!
OdpowiedzUsuńOdeszli . Więc tak,umarli. Dziękuję za to ,że go uwielbiasz xD
UsuńPozdrawiam !
O nie, ci z ławeczki? Wiem, że życie nie bywa sprawiedliwe, ale ... ale ... ok nawet nie wiem, co napisać. Końcówka totalnie wbiła mnie w fotel i jeśli to był Twój cel, to udało Ci się! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, świetne, świetne! :))
http://na-pare-chwil.blogspot.com/
Głównym założeniem na ten rozdział było pokazać coś romantycznego, zabawnego i smutnego. Jesli udało mi się choć w jakimś procencie ,to jestem dumna z siebie xD
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;)
A kiedy nowy u ciebie ?xD
Już! haha :) zapraszam
UsuńAle udało Ci się w 100%, więc bądź z siebie dumna! :)
Świetny blog po prostu go KOCHAM ! <3
OdpowiedzUsuńA ja kocham dostawać komentarze xD Więc dziękuję i pozdrawiam !;D
UsuńBoskie :D ja czytam a ty pisz :) Czekam!
OdpowiedzUsuńDzięki ;) A mogę w między czasie spać ,jeść itd. ? xD Jeśli tak ,to nie ma sprawy , możemy żyć w takiej kombinacji xD
UsuńPozdrawiam !;)
Nooo ... ostatecznie moze byc :D nie zmienia to faktu ze nadal czekam na kolejny :p
UsuńTak! ;))
OdpowiedzUsuńDziękuję za odzew xD
UsuńPozdrawiam ;)
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńBył pare godzin temu xD Następny to nie wiem ... Pod koniec weekendu albo na początku następnego tygodnia ;p Jedynie ,że coś mi odbije i dodam wcześniej ;)
Usuń